piątek, 10 października 2014

Tsuzuku x Meto - I want to say "I Love U" [MINIATURKA]

   Zima. Nienawidzę zimy.
   Popielate, ponure niebo jakby okrywa swoją płachtą niegdyś błękitne sklepienie, w które zawsze tak bardzo kochałem się wpatrywać. Śnieżnobiały dywan skrzypiał cicho pod stopami, a wklęsłe ślady ciągnęły się za mną długą, cienką i krętą ścieżką. Wielkie drzewa rzucały szare cienie, przepuszczając niewielkie ilości światła na białą ziemię, a jasne, puchate płatki śniegu otuliły moją skórzaną kurtkę i kruczoczarne włosy.
   Chciałem uciec. Uciec jak najdalej. Cicho zniknąć... Nikt nie zauważy, nawet ON.
   Skierowałem się w stronę leśnego, zmrożonego jeziorka. Kiedyś ja i Meto przesiadywaliśmy tam godzinami rozmawiając, pisząc, śmiejąc się, a czasem nawet śpiąc pod gołym niebem, pod ciepłym kocem, przy gorącu naszych rozpalonych ciał. W tym miejscu wyznałem mu miłość. Przyszło mi to nad wyraz trudno... Nieprzespane noce zajęte ciągłym rozmyślaniem nad moimi uczuciami, rozpadające się serce, które z każdą następną minutą niepewności bolało coraz bardziej.
   Jednak odważyłem się to zrobić, a wszystkie moje złe przeczucia zostały rozwiane przez jego gorący oddech...
   Głuchy szum wiatru obijającego się o lód przyjemnie drażnił uszy, dając mi długie chwile na ucieczkę przed otaczającym mnie światem. Chciałem zapomnieć o wszystkim, chociaż na krótką chwilę. Chciałem, mimo tęsknoty, zostać samemu sobie. Lecz czyż z tęsknoty nie można umrzeć?
   I znów poczułem to nieznośne ukłucie w sercu... Czyli jednak go kocham? Czy nadal go kocham?
- P-przepraszam...- wyszeptałem, po czym przysiadłem pod najbliższym drzewem i ukryłem twarz w kolanach. Po moim policzku sunęła słona łza, a zaraz po niej druga i trzecia...- Meto... Przepraszam! - krzyknąłem łkając z bólu, który nękał mój umysł już od dłuższego czasu. Moje powieki powoli zaczynały mi ciążyć... Zasnąłem w porannym mrozie, nie zważając na nic. To był moment, w którym wreszcie mogłem zapomnieć- wreszcie mogłem ukoić swój ból i lęk przed następnym dniem...

***

- Tsuzu-chan... Tsuzu-chan... - usłyszałem cichy, wystraszony męski głos po mojej lewej stronie. Znajomy mi głos... - Tsuzu-chan... Odezwij się... Słyszysz mnie? - Westchnąłem cicho, obracając głowę w stronę kochanka. Otworzyłem oczy i ujrzałem jego pobladłą, zmartwioną twarz. Meto widząc, że zareagowałem na jego głos, wpadł w moje ramiona tak, jakbym właśnie wybudził się z jakiejś naprawdę długotrwałej śpiączki. Moje serce zabiło szybciej, jednocześnie powoli ogrzewając moje zimne ciało.
- Jak mnie tutaj znalazłeś?- wyszeptałem. W tej chwili tylko to jedno pytanie krążyło mi po głowie.
- Zawsze tutaj przychodzisz, kiedy jesteś przygnębiony. Zresztą ja także... - perkusista nawet się nie poruszył. - Tsuzuku - zaczął - co ty do cholery robisz? Czy ty wiesz, że mogłeś tutaj zginąć, prawda? - ciemnowłosy niespokojnie się podniósł i spojrzał na mnie pełnym współczucia, zatroskanym wzrokiem.
- Wiem. - odparłem jednym słowem, spuszczając z pokorą głowę w dół. Jego oczy momentalnie zrobiły się szkliste i wielkie z niedowierzania.
- Ale... Dlaczego? Czemu ty mi to robisz?
- Bo to wszystko nie ma już sensu. Zniszczyłem najpiękniejszą miłość, jaka spotkała mnie w życiu. - chłopak stanął nade mną jak wryty i obserwował moje drgające z zimna ręce.
- Przepraszam - mruknął cicho, a spod jego lewej powieki wydostała się drobna łezka. - To moja wina. Proszę cię, nie bądź na siebie zły, to moja wina! To nie ty zawiniłeś...
- Nawet, gdybyś próbował mnie pocieszyć, to nic byś nie wskórał. Moje cierpienie jest ponad twoje siły... A ja sam nie chcę cię już więcej zranić. - wydukałem cichym, niespokojnym głosem. Mężczyzna stał przy mnie bez ruchu i prawdopodobnie analizował wszystkie moje słowa.
   Dopiero teraz poczułem, jak bardzo jest mi zimno. Moje ręce drżały w chłodzie otoczenia i mojego ciała, zimny oddech owiewał własną twarz, a sine usta nie wyrażały w tej chwili żadnych uczuć. Jedynie ciepło chłopaka objęło mnie w swoje pole rażenia, podtrzymując pełną świadomość.
- Chciałbym... - Odezwałem się po chwili. - Chciałbym powiedzieć, że cię kocham. Chciałbym powiedzieć te słowa i udawać, że nic się nie stało. Jednak ja tak nie potrafię... - Meto wzdrygnął się i popatrzał na mnie... Ciepło? Tak, jego spojrzenie było ciepłe, a wręcz gorące. Znów rozpalało mój umysł.
   Trwaliśmy w ciszy, która zdawała się być bezkresna. Perkusista zwykle uwielbiał dużo mówić...
   Nagle poczułem na swoich ustach ciepły oddech kochanka, a zaraz po nim- delikatny, motyli pocałunek.
- Ja również chcę powiedzieć "kocham cię" - uśmiechnął się kącikami ust i usadowił się na moich udach. - Podobno słowa te są nader banale... Jednak wyrażają tak wiele, prawda? - rzekł, po czym znów delikatnie mnie pocałował. Moje serce biło tak szybko, jakby zaraz miało połamać wszystkie moje żebra i przebić się przez klatkę piersiową. Chłopak wsunął swoje ciepłe ręce pod moją koszulkę, w celu ogrzania mojego torsu.. Po chwili przyległ do mnie całym ciałem, a twarz ukrył w zagłębieniu pomiędzy moją szyją a delikatnie osuniętą, czarną kurtką.
 Poczułem się...
... Bezpiecznie...
- Już cię więcej nie stracę, słyszysz? - wyszeptał troskliwie i musnął opuszkami palców lewej dłoni moją brodę i policzek.- Nigdy...

***

   Minęły już trzy miesiące od tamtego dnia. Nigdy nie myślałem, że to wszystko potoczy się właśnie tak; nie myślałem, że wpadnę w takie bagno, że stracę wszystko, a później jak w jakiejś książce dla nastolatek odzyskam za sprawą miłości drugiej osoby. Wprawdzie to była wspólna wina... Zdradziłem Meto, bo Koichi upił mnie na imprezie swojego przyjaciela, Ryogi, który wykazywał do mnie duże zainteresowanie. A że Meto kazał mi się rozluźnić i uciec od pracy... Taki troskliwy, jednak najlepiej nie wyszło. Cóż... Ważne, że w chwili obecnej jesteśmy razem- jednak nie tak, jak nastolatkowie w gimnazjum. RAZEM, tworząc prawdziwy związek, oparty na dwustronnej miłości; staliśmy się oddanymi partnerami, kochającymi się, takimi, którzy potrafią się zrozumieć bez słów.
   Tego zawsze chciałem.
   Być razem z Meto... i powiedzieć mu wreszcie, że go KOCHAM.

~ Akai

niedziela, 7 września 2014

Anioł Stróż - Yoshiki x hide [ 1 ]

Myślę, że ten pairing przypadnie Wam do gustu. Nie dość, że jest go mało, to jeszcze Yoshi i hideto absolutnie do siebie pasują. Dla Waszej wiadomości: zmieniłam wiek postaci na coś około 20- 24 lat. Zmieniłam też czasy na współczesne. Mam nadzieję, że długość pierwszego rozdziału nie będzie Wam przeszkadzać... traktujcie to jako wstęp.
Nie jest to żadne hard yaoi. Moje zamierzenia to raczej spokojne życie dwóch młodych kochanków. Oczywiście, trzeba będzie dodać temu jakiegoś "pazurka", jeśli wiecie, o co mi chodzi ;p
Przewiduję jakieś 5 rozdziałów. Jak będzie w rzeczywistości- okaże się po jakimś czasie, gdyż w planach mam kolejne opowiadanie, które zajmie zapewne kilkanaście rozdziałów.
Życzę miłego czytania!

 ***

   Późnym wieczorem młody perkusista nadal rysując nuty w swoim zeszycie i nucąc nieznane nikomu melodie pod nosem, leżał na swoim łóżku podpierając swoje ciało o łokciach na śnieżnobiałej pościeli. Ogromnie pochłonięty tym co robił, nie zauważył, że zza progu jego sypialni bacznie przygląda mu się nikt inny, jak jego różowowłosy kochanek. Hide odchrząknął się, a Yoshiki aż podskoczył ze strachu.
 - Skarbie, co ty taki wystraszony?- zapytał hide.
- Eh.. Przepraszam, zamyśliłem się.
- Zbyt ciężko pracujesz. Jadłeś coś dzisiaj pod moją nieobecność?- zapytał zatroskany kochanek pianisty.
- N-nie jadłem... A tak właściwie to miałeś być w domu dwie godziny temu. Czy coś się stało?- Odezwał się zmęczony.
- Musieliśmy z chłopakami czekać w pubie na brata Toshi'ego. Podwiózł nas do domów, bo piliśmy, no a wiesz... Nie można tak prowadzić- Odrzekł Matsumoto i podszedł bliżej do Yoshiki'ego.
- Aha...- mruknął, po czym położył się na plecach, wpatrując się w biały sufit.- Wiesz co? Przeglądałem dzisiaj ogłoszenia z mieszkaniami niedaleko stąd.- oznajmił, przekierowując wzrok na gitarzystę.
- I jak? Znalazło się coś dla nas?- zaciekawił się i przysiadł się na skraju łóżka.
- Tak. Myślałem nad jakimś mniejszym mieszkaniu, takim potulnym. Przecież nie potrzebujemy aż trzech pokoi, prawda?- uśmiechnął się nieco rozśmieszony Hayashi.
- Oczywiście, że nie.- odparł patrząc na ukochanego, również uśmiechając się pod nosem. Czyli znalazłeś coś?
- Znalazłem, znalazłem. Jakieś trzy przecznice od nas jest mieszkanie z ładnym, nowoczesnym salonem, łazienką, kuchnią, sypialnią i przedpokojem. Może nie jest aż takie małe, ale przynajmniej będziemy wiedzieli, jak wszystko zagospodarować. A powiem ci, że jest też niedrogie.- rzekł spokojnie.
- Ile za nie chcą?- zapytał uradowany hide. Yoshiki usiadł i wtulił się w chłopaka, trzymając głowę w jego miękkich włosach, zaciągając się ich zapachem.
- Dowiesz się później, skarbie. Ty musisz odpocząć, ja się tym zajmę. Myślę, że pieniądze z mojego konta wystarczą, żeby je spłacić.
- Daj spokój! Przecież ty nie możesz wiecznie za wszystko odpowiadać!- odsunął się od niego różowowłosy.
- Nie, nie. To ja pierwszy chciałem zmienić mieszkanie. Ja będę to załatwiać, ja też za to zapłacę. I nie próbuj mnie przekonywać do tego, że to ty chcesz to wszystko zrobić, bo moja odpowiedź jest jasna.
- Ale Yoshiki...- westchnął.
- Nie bój się, wiem, co mam robić i jak mam robić. A poza tym...- Hayashi przewrócił kochanka na łóżko-powinniśmy zmienić temat. Ciągle się mijamy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio chociaż cię pocałowałem... -mówiąc to, Yoshiki powoli zbliżał swoje usta do ust kochanka, by złożyć na nich delikatny, motyli pocałunek. Hideto od razu go odwzajemnił, tuląc do siebie blondyna.- Na szczęście nie zapomniałem, jak się kocha- uśmiechnął się ciepło.
- Mi to też już zaczęło wadzić. Wiesz... postaram się spędzać z tobą więcej czasu. Nie chcę cię stracić przez to wszystko.- objął go ciaśniej- Kocham cię i ty o tym doskonale wiesz...
- Wzajemnie, misiu- pianista jeszcze raz delikatnie musnął ustami wargi ukochanego.- Jestem zmęczony. Chodźmy spać...- ziewnął.
- Też jestem śpiący. Ale przed spaniem nie chciałbyś czegoś zjeść? Ostatnio jest z tobą coraz gorzej.- zapytał zatroskany Matsumoto.
- Ale zjemy razem?- odpowiedział szybko pytaniem na pytanie.
- Oczywiście, kochanie.- uśmiechnął się promieniście.
   Po krótkim przygotowaniu kolacji przez Hideto, obaj siedzieli już przy stole zajadając kanapki i popijając je zieloną herbatą. Cisza trwała tak długo, dopóki Yoshiki'emu nie zaczęła ona przeszkadzać.
- Jutro pokażę ci nową piosenkę. Myślę, że ci się spodoba, bo pisałem ją z myślą o tobie.- oznajmił ciepłym, spokojnym tonem.
- Nie mogę się doczekać.- uśmiechnął się pod nosem.- No, ja już zjadłem.Wezmę prysznic rano, ok? Dzisiaj już padam z sił.
- Ok.- odpowiedział bez zastanowienia młody Hayashi i odstawił talerz do zmywarki, po czym poszedł do pokoju. Był tam już hide, który leżał w łóżku, prawdopodobnie zagrzewając miejsce kochankowi. Blondyn rozebrał się do bokserek, a różowowłosy przesunął się na drugą połowę materaca, by ustąpić mu miejsca. Pianista ułożył się wygodnie i okrył ich dwóch puchatą kołdrą, chociaż w mieszkaniu było gorąco.
- Dobranoc, Hideto- chan.
- Dobranoc, kotku- uśmiechnął się czule gitarzysta, po czym przytulił do siebie chłopaka.

***

   Następnego ranka Yoshiki został obudzony przez głośną kłótnię na korytarzu ich bloku. Wstał z łóżka jak poparzony i pobiegł sprawdzić, co takiego się stało.
- Pojebało cię?! To nie jest żadna tania dziwka!- krzyczał hide do jakiegoś wysokiego, ciemnowłosego mężczyzny w brązowych spodniach i białej, przewiewnej koszulce.
- Hide-chan, co się dzieje?- zapytał lekko zszokowany blondyn. Hide widocznie wystraszony tym, że jego ukochany musiał to słyszeć, szybko zamknął drzwi wejściowe, mając gdzieś to, że tajemniczy mężczyzna dalej tam stoi.
- Nic, kochanie.- odpowiedział szybko.
- Przecież wiem, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku. Nie martw się, to tylko stary kolega przyszedł mnie wkurzyć, nic takiego- skłamał podenerwowany gitarzysta. Yoshiki widząc, że jego partner nie ma ochoty rozmawiać na ten temat, podszedł do niego i przytulił.
- Mimo wszystko... Dzień dobry, skarbie.
- Mam nadzieję, że będzie dobry... no nic. Jak się spało? Mi było duszno, musiałem otworzyć okno.- powiedział ciepło.
- Zauważyłem.- odrzekł perkusista i złożył całusa na policzku kochanka.- Nie było źle.- mruknął i odczepił się od kochanka.
- Yoshi?
- Słucham?
- Choćby nie wiem, co ktokolwiek by ci proponował, pod żadnym pozorem nie zgadzaj się. Chodzi mi o tego mężczyznę. On i jego koledzy... chcą cię zaciągnąć do... burdelu. Będą próbowali wszystkiego, żebyś im uległ.- oznajmił zmartwiony hide.
- Dla... dlaczego?- zapytał zszokowany pianista.
- Bo ich zdaniem jesteś uroczy, masz seksowne ciało, a dziewczyny ciągną się za tobą długim sznurem.- wyjaśnił.
- A-ale... dobrze, nie zgodzę się na nic. Będę się pilnował.- rzekł stanowczo blondyn.
- Mam nadzieję.- powiedział gitarzysta i podreptał do łazienki ze spuszczoną głową.

~ Akai



niedziela, 29 czerwca 2014

Próba - Aoi x Miyavi

   Był to wczesny ranek, kiedy nagle zadzwonił do mnie telefon. Przebudziłem się i nieprzytomny wziąłem komórkę ze stolika do ręki patrząc w ekran. Tak, Ruki... czy on zawsze musi mnie budzić? Dopiero 5 rano...
- Halo, Ruks... czego chcesz?- zapytałem blondyna zaspanym głosem.
- Halo, Aoi? Wstawaj, dziś mamy próbę o 7, jak się spóźnisz to Kai nogi Ci z tyłka powyrywa!- krzyknął w słuchawkę Matsumoto.
- Boże, dopiero 5, weź się uspokój-warknąłem od niechcenia-A tak w ogóle to dlaczego próba jest tak wcześnie?
- Miyavi do nas przyjeżdża przecież, umówił się na 6:30 u Kai'a w domu. Mówię Ci, spiesz się, bo z chłopakami spotykamy się obok sklepiku przy przystanku autobusowym o 6:15 i jedziemy- powiedział.
- No dobra... pospieszę się. A teraz daj mi spokój, bo muszę się doprowadzić do porządku.
- Spoko. Cześć Yuu- pożegnał się wokalista.
Kurczę, jak ja nienawidzę wcześnie wstawać... I jeszcze ta próba. No nic, przynajmniej Miyavi na niej będzie... tylko po co? Chciał nas odwiedzić? Całkiem prawdopodobne. Mi to całkowicie nie przeszkadza, bo od dłuższego czasu... darzyłem go pewnym uczuciem. Nie był dla mnie w żadnym wypadku tylko przyjacielem, przynajmniej ja tak uważałem.
   Czas się zacząć zbierać.. Wyciągnąłem jakieś lepsze ciuchy z szafy i wyszedłem na balkon zapalić papierosa. Usiadłem na krześle na rogu balkonu i dokończyłem palić. Było tam tak wygodnie, a ja byłem tak śpiący, że przysnąłem. Obudził mnie dopiero podmuch zimnego, porannego wiatru. Wstałem z krzesła jak oparzony i wbiegłem do salonu. Popatrzałem na zegarek. Była 6:07.
- Pięknie... nawet się nie zdążę pomalować... -powiedziałem sam do siebie. Szybko się ubrałem i poszedłem się uczesać do łazienki, po czym ubrałem buty i skórzaną kurtkę, zamknąłem drzwi z mieszkania i poszedłem na dół. Było dosyć zimno. Wsadziłem ręce do kieszeni od kurtki i pomaszerowałem szybko do sklepiku. Chłopaki już tam byli. Kiedy mnie zauważyli mieli wyraźnie niezadowolone miny.
- Aoi, kurwa, Kai nas przez ciebie zajebie!- syknął Reita, po czym mnie popchnął do tyłu.
- Sorki chłopaki, przysnąłem...-próbowałem się tłumaczyć. Wiedziałem, że to i tak nic nie da.
- No nic, może jeszcze zdążymy- ku mojemu zdziwieniu Uruha nie przejął się zbytnio tym wszystkim, chociaż było widać, że szczęśliwy raczej nie był.
   Po jakimś czasie jazdy wreszcie dotarliśmy na przystanek, a z niego pomaszerowaliśmy do wieżowca, w którym mieszkał lider. Weszliśmy do windy i wjechaliśmy w ciszy, jakby przed burzą, do piętra jego mieszkania. Zapukałem do drzwi. Wszyscy mieliśmy w oczach strach. Uwaga, drzwi się otwarły. Wchodziliśmy do mieszkania bez słów, niepewnie, jakby zaraz ktoś się miał na nas rzucić z nożem. Nagle ciszę przerwał radosny głos solisty.
- Cześć chłopaki! Co tak późno?
- A nic... moja wina. Jest Kai?- zapytałem.
- Nie, przed chwilą wyszedł do sklepu po kawę- odpowiedział pocieszny jak dzieciak. Nagle zrobiło mi się gorąco. Chwycił mnie i przytulił. Oj nie, nie rób tego...- dawno was nie widziałem. Tęskniłem, bardzo- jego głos momentalnie zmienił się z radosnego na zatroskany.
- My też, Meev!- odciągnął ode mnie tęczowłosego Ruki i podał mu dłoń.
- A może pójdziemy do salonu? Będzie wygodniej- Zapytałem niepewnie towarzyszów.
- Oczywiście- powiedział Miyavi i puścił do mnie oczko. Do mnie? Ale dlaczego?!
   Po jakimś czasie siedzenia i czekania do mieszkania wszedł jego właściciel. Uśmiechnął się do nas. Wszyscy zamarli. Byliśmy pewni, że wejdzie jak tyran i nie zdążymy nawet mrugnąć, a on nas zadźga jakimś toporkiem czy coś.
- Cześć. Co wy tacy wystraszeni?- podszedł do nas lider zamykając drzwi- Chłopaki- powiedział do nas nie czekając na naszą odpowiedź- dzisiaj próby nie będzie.
- Co?! Po co nas tutaj zwoływałeś, skoro nie ma próby?!- pisnąłem poirytowany całą sytuacją.
- Nie bój się, Yuu... Weźmiesz do siebie Meev'a, a ja z chłopakami pojedziemy coś załatwić. Naprawdę, musisz go wziąć, przyjechał do nas na odwiedziny a my nie możemy nic zrobić, musimy jechać, ciebie nie można było jakoś inaczej przekonać na przyjście tutaj, bo byś to olał- tłumaczył się Yutaka.
- Aoi... jeśli nie chcesz, bym u ciebie został, zrozumiem to...- wyszeptał Ishihara.
- Ależ oczywiście, że cię przyjmę!- wykrzyknąłem podekscytowany. Chłopaki dziwnie się na mnie popatrzyli- A więc... ile będzie trwać te wasze załatwianie?
- Jakieś 3 dni- na te słowa lidera po prostu położyłem się na kanapie. Trzy dni w towarzystwie Takamasy? Oj nie, ja nie wytrzymam... mogę się nie powstrzymać przed wykorzystaniem go w różnych celach. Ehh...
- Czyli wszystko dobrze, możemy ruszać- Zignorował moją reakcję Uruha, po czym klasnął dłońmi.
   Kiedy chłopacy nas podwieźli pod mój blok, zacząłem się czerwienić. Nie patrzałem towarzyszowi nawet na twarz, modląc się, żeby tego nie zauważył. Weszliśmy po schodach do moich drzwi. Otworzyłem je. Nagle Miyavi chwycił mnie w talii i przyssał się do moich ust. Wydałem z siebie lekki jęk zadowolenia. Nie szarpałem się, to było zbyt przyjemne. Meev zamknął drzwi nadal mnie całując. Wtem się ode mnie oderwał.
- Oh Yuu... słodki jesteś- powiedział anielskim głosem. Nie wierzyłam własnym zmysłom. To było wręcz... piękne uczucie. Wsunął swoje ręce pod moją koszulkę. Począł pieścić mój tors i dotykać sutków, zataczając na nich delikatnie koła. Zacząłem cicho jęczeć z przyjemności. Chcąc oddać pieszczotę chwyciłem go za krocze i ugniotłem je gwałtownie. Zajęczał głośno i ściągnął ze mnie jednym ruchem kurtkę, a potem koszulkę. Zrobił to samo ze sobą, po czym wstał i chwycił mnie za ręce. Grzecznie wstałem. Chłopak poszedł do salonu i zdjął swoje spodnie. Krótko po tym zrobiłem to samo i poszedłem do niego. przewrócił mnie na podłogę i usiadł na mnie okrakiem, pocierając swoją nabrzmiałą już męskością o moje podbrzusze. Jęknąłem przeciągle. Na to uśmiechnął się ponowił akcje. Zeszedł ze mnie i zaczął ściągać ze mnie bokserki. Nachylił się i polizał moją twardą męskość.Lizał jeszcze trochę i całował,a chwilę po tym wziął ją całą do ust. Oddychałem szybko i głośno, kiedy poruszał swoją głową w górę i w dół. W tym czasie zająłem się jego ramionami. Masowałem je i posuwałem rękami po jego plecach, aż natrafiłem na jego pośladki. Gniotłem je, a on wypuścił z ust mojego penisa i zamruczał jak kot.
- Widzę, że ci się podoba, Shiro- powiedział z uśmiechem na ustach mój partner.Podniósł się i zdjął bokserki, po czym wsadził swoje trzy palce do mojej dziurki. Jęknąłem boleśnie, jednak na tym nie zaprzestał. Kazał mi się wypiąć i bez ostrzeżenia wszedł we mnie. Krzyknąłem momentalnie, jednak ból szybko zmienił się w przyjemność. Posuwał mnie stanowczymi ruchami. Poruszałem biodrami dając sie ponieść rozkoszy z jego strony. Chwycił mojego penisa i zaczął masturbować. Szybko doszedłem w jego ręce, po czym wziął ją i oblizał każdy palec z osobna. Niedługo po mnie on sam doszedł i padł na moje plecy ze zmęczenia. Zasnęliśmy.
   Kiedy obudziliśmy się rano na ziemi nago, zorientowaliśmy się, co się stało.
- Aoi- wymruczał rozkosznie mój kochanek- wiesz co? Kocham cię.
- Wiem skarbie... ja ciebie też- odpowiedziałem widocznie podnieconym głosem. Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego się wydarzyło.To było fantastyczne...
   Przez następne dwa dni, aż do przyjazdu chłopaków bawiliśmy się jak dwa kotki. Niesamowite. Oczywiście koledzy z zespołu o niczym się nie dowiedzieli, żyli w błogiej nieświadomości. Może to i lepiej.
   Nadszedł czas pożegnać się z ukochanym. Przez cały czas ryczałem jak głupi na lotnisku, a moi towarzysze klepali mnie po plecach i zaczęli podejrzewać dlaczego tak rozpaczałem. Na ta chwilę i tak miałem ich głęboko w dupie, myślałem tylko o następnym spotkaniu z kochankiem, który właśnie naszedł mnie od tyłu i przytulił.
- Nie martw się, słońce. Wszystko będzie dobrze, zobaczymy się jeszcze- wyszeptał i pocałował mnie namiętnie.
- Mam nadzieję...- rozpłakałem się jak dzieciak. Już było mi go brak. W tej chwili odszedł do samolotu posyłając mi ostatniego buziaka w powietrzu. Złapałem go i uśmiechnąłem się. Odtąd już nic nie mogło być gorsze. Czekałem tylko z nadzieją, że jeszcze niedługo będę mógł go przytulić.

***
I jak? Może być? Troszkę się nad tym namęczyłam, jestem śpiąca... cała noc mi zleciała na gapieniu się w ekran, haha xD
No, jeżeli coś nie będzie pasowało, proszę pisać w komentarzach.
Oyasuminasai :3

Akai
 

Powitanie :3

Witajcie!
Pozwólcie, że się przedstawię. Zwą mnie Akai(od przezwiska Rudy, bo "akai" w japońskim to kolor czerwony). Jestem dziewczyną i słucham j-rocka i j-metalu. Czasem oglądam anime i czytam mangi oraz czytam wiele opowiadań yaoi. Chciałabym sama się nimi zająć, więc założyłam tego bloga. Wcześniej coś próbowałam pisać, ale tamte opowiadania nie miały w sobie "tego czegoś" :D Mam nadzieję, że się to zmieni.
Naprawdę, proszę Was o wyrozumiałość, moje opowiadania nie będą najlepsze :< Jednak będę się starała. Nie będę pisać codziennie, ale w miarę możliwości będę wszystko nadrabiać.
Życzę Wam miłego czytania, mam nadzieję, że każda obecna tutaj osoba znajdzie swój ulubiony pairing :3 Jeśli jakiegoś nie będzie lub będzie mało, piszcie w komentarzach ;)

Akai